Trzeba przyznać, że branża mediów społecznościowych w Polsce jest dosyć płodna. Wiele blogów, fan page’y, grup dyskusyjnych, liczne spotkania i konferencje. Już nie wspominam o ilości agencji robiących sołszale. Niektórym wiedzie się lepiej, innym trochę gorzej – jak to w życiu. Oczywiście ta mnogość przekłada się na różny poziom rozumienia mediów społecznościowych, który można opisać w 3 etapach.
Etap I – Nie da się ukryć, że osoby będące w tej grupie są bardzo optymistycznie nastawione do mediów społecznościowych, a zwłaszcza Facebooka. Bardzo chętnie mówią o tym jaki ten Facebook jest fajny, jak dobrze jest mieć dużą liczbę fanów i karmić ich konkursami. Jednak na tych argumentach kończy się ich wiedza merytoryczna co skutkuje konkursami na timeline’ach, kupowaniem fanów czy „syndromem postów o niczym” (np. Jaki kolor lubiecie: zielony czy czerwony?). Na forach lubią się pochwalić jakąś oczywistością jak nowa funkcja wprowadzona przez ekipę z Menlo Park, aby się pokazać jacy oni są na czasie.
Etap II – Nie lubią osób z etapu I. Uważają ich za pseudo specjalistów zapominając, że sami kiedyś do nich należeli. Ich dwoma flagowymi zasadami jest to, że media społecznościowe to nie tylko Facebook oraz, że liczba fanów to lipa a liczy się ilość lików i komci. Ze wszystkich 3 etapów mają chyba w sobie najwięcej jadu i nieposkromionej pewności siebie. Lubią czytać blogi popularnych Social Mediowców, niektórzy też silą się na swojego blogaska. Lubią używać frazy „wiralowość kontentu”. Gdzieś na dalekim horyzoncie ich przemyśleń pojawia się ROI…
Etap III – Czyli tru social media ninjas. Zaprawieni w bojach z dziesiątkami klientów, popularni blogerzy, bardzo często osoby, które doświadczenie zdobywały trzaskając mailingi, strony i banery. Wiedzą co to jest media plan. Ba! Umieją go czytać. Dlatego też w przeciwieństwie do etapu II wiedzą jak bardzo istotny jest zasięg i skupiają działania na Facebooku, opcjonalnie na blogach. Jednak ani zasięgu, ani tak lubianego przez etap II engejdżmentu nie traktują jako cel, tylko środek do niego. Celem jest ROI w postaci zebranych leadów, pobranych kuponów czy sprzedanych produktów czy usług. Ich nieszczęściem jest to, że są drożsi od pozostałych dzięki czemu mają czas udzielać się na forach i blogach 😉
Oczywiście powyższe opisy należy traktować z przymrużeniem oka. Jeśli ktoś się czuje urażony to z góry przepraszam. Poza tym chyba każdy musiał przejść wszystkie 3 etapy. Nie można się urodzić social media ninja tak od razu. Wymaga to ciężkiego treningu i doświadczenia!
Pocieszające jest jednak to, że coraz więcej osób wykazuje pokorę, chęć słuchania i uczenia się. Dzięki temu powyższe etapy przechodzi szybciej i mniej boleśnie.
Warto też zaznaczyć, że bardzo często nie chodzi o to jak zajebistym (pierwsze brzydkie słowo na moim blogu… ale ostatnio taka konwencja)specjalistą się jest, ale o to jakim jest się człowiekiem.
Pozdrawiam.