Trendy: fałszywe przepowiednie

trendy

Słów parędziesiąt na temat moich przemyśleń dotyczących pędzącego świata – trendów, nowości technologicznych, seriali i papierowej gazety przeczytanej bez pośpiechu w kawiarni.


Świat technologii, marketingu, nauki czy kultury zmienia się jak nigdy wcześniej. Akceleracja tego procesu ciągle postępuje. Rzeczy, wynalazki, które jeszcze 5-10 lat temu wydawały się całkowitą fantazją, możemy kupić obecnie w sklepie. Pytanie brzmi, czy nie powinniśmy zwolnić tempa.

Od dłuższego czasu obserwuje różne trendy czy urządzenia oparte o nowe technologie. Niektórymi z nich, mówiąc kolokwialnie, jaram się jak dziecko. Czy to Oculusem, czy pierścieniem do sterowania bezprzewodowego (Ring). Moim marzeniem jest postawienie sobie w pokoju 60 calowego Samsunga z zakrzywionym ekranem 4K. Smartfon i tablet to dla mnie norma, coś jak powietrze czy pudełko zapałek.

Do napisania o trendach skłoniły mnie dwa przemyślenia. Pierwsze z nich to „pryzmat Warszawy”, drugie dotyczyło seriali takich jak „Airwolf”, „Drużyna A” czy „MacGyver”. Uważasz, że oba przemyślenia są od siebie zbyt odległe? Jak to mawia Radek Kotarski „nic bardziej mylnego”…

Patrzenie przez „pryzmat Warszawy”

Chodzę na konferencje branżowe dosyć często. Rozmawiam podczas nich z dziesiątkami osób, które są bardzo blisko nowych technologii, oswajają je, są ich pierwszymi użytkownikami. W metrze czy autobusach większość osób dzierży w dłoni smartfone’a lub tablet. 95 proc. osób, które znam ma inteligentny telefon, ale według najnowszych badań TNS tylko (albo aż) 44 proc. Polaków jest w posiadaniu takiego urządzenia.

To znaczy, że żyję w bardzo niereprezentatywnej grupie.Wyprzedziłem jakieś 4/5 rodaków w tym technologicznym wyścigu. Wbrew pozorom tacy Włosi czy Francuzi są podobni do Polaków, ale nie do tej wiodącej garstki adapterów nowych technologii. Ich życie jest na tyle przyjemne, że nie czują potrzeby ścigania się z kimkolwiek, o cokolwiek. Mają czas i pieniądze, żeby kupić gazetę (taką na papierze), usiąść w kawiarni i ją w spokoju przeczytać.

W tym momencie, po raz pierwszy warto się zastanowić, czy ta akceleracja technologii jest nam potrzebna, czy jej chcemy, czy może jest nam na siłę wciskana?

Stare, dobre seriale

Zestawmy takie hity serialowe jak „Drużyna A”, „Airwolf” czy „MacGyver” chociażby z „Housem”, „Breaking Bad”, „Homeland” czy „Hannibalem”. Kto zgadnie czym te dwie epoki, koncepcje tworzenia seriali się różnią? Hmm?

Śmierć.

W „Drużynie A”, w każdym odcinku była rozpierducha na całego, podobnie w „Airwolfie”. Mimo to śmierć nie była częścią przedstawienia, krew była nieobecna. Teraz oglądając popularne seriale śmierć traktujemy jako niezbędny element fabuły. Tylko ta wyjątkowo brutalna, jak w przypadku „Gry o Tron”, potrafi nas wyprowadzić z pewnej homeostazy. Doszło do sytuacji gdy ogół społeczeństwa skupionego wokół pewnego serialu cieszył się, że dana postać została uśmiercona!

Jednak z drugiej strony takie seriale jak „Na Wspólnej” ciągle przyciągają w naszym kraju miliony widzów przed telewizory. Czy mają większą widownię w Polsce od np. „Breaking Bad” – nie wiadomo. Jeśli miałbym obstawiać to powiedziałbym, że tak.

::

Jest pewna grupa ludzi, która podąża za silnymi bodźcami. Jej członkowie aktywują się w sprzyjających okolicznościach, takich jak mieszkanie w dużym mieście czy dostęp do internetu umożliwiającego oglądanie popularnych seriali zza „Wielkiej Kałuży”. Ta grupa nie znosi pustki, dlatego też wręcz wymaga od firm, korporacji czy wydawców nowości. Nowości, które zapełnią pustkę i zapewnią im nowe, intensywne doznania. Nie ważne czy będzie to iPhone 9 czy kolejny sezon ulubionego serialu, w którym zginie kolejnych kilku bohaterów. Ciągle gonią, ciągle szukają. Wyrywają się przed szereg. Bardzo często ich motywacją jest zbudowanie wewnętrznego poczucia, że są lepsi. Ale wtedy okazuje się, że ktoś ma nowszy telefon, chodzi do bardziej elitarnych klubów…

Ich życie, w większym niż u przeciętnego człowieka, stopniu opiera się o konsumpcję.

Właśnie ten podział jest przyczyną tytułowych fałszywych przepowiedni, które dotyczą trendów przyszłości oraz innowacji. Otóż jedna grupa, ta bardziej „konsumencka” tworząc nowe trendy (bo to najczęściej jest też ich „obowiązek”) zapomina o drugiej grupie. Tej szczęśliwie oglądającej „Na Wspólnej” i czytającej gazetę.

Aby trend przerodził się w rzeczywistość i na stałe zagościł w społeczeństwie potrzebna jest pewna masa krytyczna – większa niż technologiczno-konsumpcyjna czołówka społeczeństwa. Trend staje się czymś więcej dopiero wtedy, gdy trafi pod strzechy domów i zdobędzie serca odbiorców polskich seriali.

Serwisy typu trendwatching.com czy trendhunter.com aż kipią od nowych pomysłów i proroctw dotyczących przyszłości. Jednak czy na wszystkie jest miejsce w naszych życiach? Czy jesteśmy w stanie za tym wszystkim nadążyć? Jeśli ktoś z Was odpowie twierdząco to… trzymam za niego kciuki, żeby zmądrzał.

::

Każdy z nas słyszał o NFC (near field communication). Od dwóch lat mówi się o jego nagłej eksplozji, która objawi się tysiącami aplikacji i setkami niezmiernie udanymi kampaniami reklamowymi. Nic takiego jeszcze się nie stało…

Co z Google Glass? Pomijając fakt, że technologicznie to nie jest jeszcze to czego się spodziewamy to czy przeciętnemu użytkownikowi smartfona z internetem są one potrzebne? A co z barierą psychologiczną? Wiele osób nie czuje się komfortowo gdy ich rozmówca ma na nosie okulary Googla (stąd zapewne firma zaczęła intensywne prace nad soczewkami).

Czy spacerując po centrach handlowych chcemy, aby nasz telefon był atakowany informacjami, że właśnie minęliśmy buty w promocji lub koszulę w kratkę? Nie wiadomo. Dlatego też iBeacony mogą popaść w zapomnienie równie szybko jak zostały wyniesione pod niebiosa.

Jaki więc jest morał z tego przydługiego wpisu?

Ano taki, że trendy to zazwyczaj egoistyczne i egocentryczne zjawiska. I tylko te, które od podstaw są nastawione w 100 procentach (nie w 90, czy 95) na dogodzenie przeciętnemu Kowalskiemu, mają szansę zagościć w domach setek milionów osób na dłużej. Bo jedyne czego chce człowiek to tak naprawdę spokój i wygoda.

::
Photo: KROMKRATHOG
Stay sick, stay social!
Artur Roguski

O autorze

Pracę z mediami społecznościowymi rozpocząłem w 2010 roku w agencji Ogilvy Interactive. Kolejne doświadczenie zdobywałem jako dyr. ds. mediów internetowych w magazynie branżowym Brief oraz product manager w Grupie Onet-RAS oraz social media manager w Edipresse Polska.  Czytaj więcej >

POLULARNE WPISY

Zobacz również na moje szkolenia

DODAJ KOMENTARZ