Do życia zostało powołane Polskie Stowarzyszenie Blogerów i Vlogerów (psbv.pl). Zgromadzenie założycielskie trwało blisko 5 godzin. Uczestniczyło w nim około 60 osób. Równocześnie przez branżowy internet przelało się tsunami hejtu. Pognany ciekawością postanowiłem również uczestniczyć w spotkaniu i stać się częścią wydarzenia zamiast napierdalać tweety z #psbv.
Dzięki temu realnie mogę powiedzieć coś więcej, podzielić się swoimi przemyśleniami. Wszystkie info na temat tego kto został kim w PSBV znajdziecie na ich fan page’u lub stronie. Warto odnotować, że w zarządzie nie znalazł się Maciej Budzich (mediafun.pl). Ba, nawet odmówił udziału w komisji etyki PSBV! Dlaczego? Być może doskonale zdaje sobie sprawę, że ostatnio stracił trochę w oczach blogosfery i występowanie w pierwszym rzędzie takiej inicjatywy nie wyjdzie nikomu na dobre. Inna sprawa, że razem z Iloną Patro są twórcami Galopującego Pancernika, który zajmuje się relacjami pomiędzy biznesem/markami a blogerami. Ilona zresztą też nie należy do zarządu PSBV, jej rola ogranicza się do pomocy w załatwianiu urzędowych spraw związanych z rejestracją stowarzyszenia w sądzie. No i była sekretarzem, który notował wszystko co działo się na zgromadzeniu założycielskim. Sprytne posunięcie i częściowe oddalenie posądzeń o wykorzystywanie stowarzyszenia w celach biznesowych.
Dużo emocji i dyskusji wzbudziło tworzenie statutu. Okazało się, że pierwotna wersja miała kilkanaście nieścisłości, które szybko zostały wyłapane przez uczestników. Zaowocowało to poprawkami, które zostały niemal jednogłośnie przegłosowane. Nie obyło się też bez dyskusji na temat definicji blogera. Jakub Górnicki, który czuwał nad przebiegiem zgromadzenia, dzielnie się bronił przed wprowadzeniem takiej definicji do statutu. Stanęło na tym, że zarząd stowarzyszenia został zobowiązany do zbierania materiałów i przygotowania takiej definicji. Sam również wypowiedziałem się za koniecznością jej istnienia. Rozśmieszył mnie głos przeciwko, który jako argumentu użył stwierdzenia, że np. rolnik nie ma swojej definicji, więc czemu takową powinien mieć bloger? Odpowiedź jest prosta: niemal każdy człowiek wie czym zajmuje się rolnik… Niestety w Polsce świadomość kim jest bloger, co robi i z czego żyje jest znikoma.
Dzień wcześniej Kominek napisał o tym, że za stowarzyszeniem stoją osoby związane z markami i agencjami marketingowo-reklamowymi. Rzeczywiście, na początku padły imiona i nazwiska osób, które kibicują stowarzyszeniu i je wspierają. I koniec. Kwestia obecności/wpływu marek na stowarzyszenie nie była więcej poruszana w żaden sposób. Więc gdzie jest dla nich miejsce w PSBV? Otóż mamy kilka rodzajów członków, a jednym z nich jest „członek wspierający”. Według statutu nie musi nim być bloger, więc nie ma problemu aby był to przedstawiciel konkretnej marki albo innej instytucji (np. agencja).
Na koniec o pieniądzach. W pierwotnej wersji statutu był punkt o braku składek członkowskich. Podczas obrad zaproponowano, aby takowe były, chociażby symboliczne, z powodów czysto organizacyjnych. I ok. Na 10-20 PLN za rok nie mam nic przeciwko, jednak w miarę jedzenia rósł apetyt i rozważano składki w wysokości 50 lub 100 PLN (przeszła kwota 50 PLN). Obstawiam, że będzie to komentowane przez hejterów. Jednak Jakub Górnicki szybko zapowiedział, że wszelkie wyjazdy, delegacje itp. koszty będą pokrywali z własnej kieszeni, a składki zostaną przeznaczone na utrzymanie domeny, serwerów czy drukowanie materiałów na kolejne zgromadzenia.
Chyba jako jedyny nie głosowałem za przyjęciem statutu PSBV. Wstrzymałem się od głosu ponieważ moim zdaniem wymaga on jeszcze wielu godzin pracy. Nie czułbym się dobrze głosując na „tak”.
::
Podsumowując. Daję kredyt zaufania stowarzyszeniu. Nic mnie to nie kosztuje, a hejtowanie czegoś co jeszcze nie zaczęło działać jest po prostu słabe. Z miłą chęcią zaangażuje się w pracę w zespołach projektowych – mam pomysł na założenia koła tematycznego w obrębie stowarzyszenia.
Z drugiej strony rozumiem najczęściej powtarzany zarzut, czyli to, że celem PSBV jest promowanie wybranych osób lub blogów w celach biznesowych. Jednak obiecuję, że jeśli dojdzie do jakichkolwiek wątpliwości czy nadużyć, to nie będę miał skrupułów przed ich ujawnieniem. Będę zadawał pytania, prosił o wyjaśnienia komisję rewizyjną i zarząd stowarzyszenia. Podzielę się też wszystkim w mediach, którymi zarządzam.
Mam nadzieję, że PSBV będzie wypełniało założone cele i wykorzysta właściwie fakt bycia formalnym stowarzyszeniem.