Marcin Bruś opowiada o tym, jak 7 lat temu rozpoczęła się jego przygoda z bieganiem. Poza tym podpowiada jak łączyć treningi z życiem rodzinnym, pracą i częstymi podróżami.
Jak i kiedy zaczęła się Twoja przygoda z bieganiem?
Siedem lat temu urodził się mój pierwszy syn. Taka zmiana w życiu to istne zderzenie z tirem. Koniec leniwych weekendów i czytania gazet po pracy. Dodatkowo, w tym samym okresie przeprowadzaliśmy się do Szwajcarii, było tyle zmian i stresu, że trzeba było znaleźć jakiś sposób, by z zimną głową dostosować się do nowej rzeczywistości i się nią cieszyć. Za oknem był park. Kupiłem buty. Tak się zaczęło. Życie rzeczywiście staje się z czasem trudniejsze, by się nim cieszyć, musimy stawać się silniejsi. Kto przebiegł maraton, ten czuje różnicę.
Jakie są Twoje sukcesy? Z którego swojego biegu jesteś najbardziej zadowolony?
Sukcesy mam nadzieje są dopiero przede mną! Teraz przygotowuję się do ultramaratonu w Krynicy, tu będą silne emocje, podbiegi i brutalny test siły charakteru. Właśnie wróciłem z Wierchomli, na trasie spotkałem trenującego Marcina Świerca, fanatycy wiedzą, że to potrójny Mistrz Polski w Długodystansowym Biegu Górskim. Zadowolony jestem z maratonu klasycznego w Atenach (28*C, trasa zaczyna się w legendarnej miejscowości Marathonas, trasa prowadzi w większości lekko pod górkę). Niemal przez cały bieg słychać brawa, tradycyjną grecką muzykę i zachwycone dzieci z gałązkami oliwnymi. Towarzystwo było niezwykłe. np. biegłem z Japończykiem, gość przebiegł maraton w eleganckim garniturze i … w lakierkach. „Złamał” 4 godziny. Było kilku Batmanów. Niektórzy panowie biegli w stringach. Finał na starożytnym stadionie sprawia, że każdy może na jeden dzień poczuć się bohaterem.
Twoja praca polega na ciągłych podróżach, masz też rodzinę. Jak zatem godzisz to wszystko z treningami i startami? Powiem szczerze, że jest to imponujące.
To jest bardzo trudne. Trzeba z czegoś zrezygnować. Telewizja odpada od razu i całkowicie. Zamiast czytania gazet w domu – robię to np. w taksówkach. Książki czytam zwykle w samolotach. Wieczorem biegam gdy moi synowie oglądają bajkę. Rano – gdy jeszcze śpią. I rzeczywiście – często podczas wyjazdów.
Po pierwsze – świetnie się ożeniłem, moja żona akceptuje, że ciągle jestem głodny i zaglądam do lodówki. I że chodzę spać około 23. Ostatnio 7 godzin jechaliśmy całą rodziną na bieg do Cisnej. Staramy się, by każdy miał jakąś atrakcję dla siebie przy takich weekendach, można poznać urocze miejsca w Polsce, w Europie.
Po drugie – mam trenera, mam plan biegowy rozpisany i po prostu bez marudzenia go realizuję. Podziwiam biegaczy, którzy “łamią” 3:15 w maratonie i doszli do tego całkiem samodzielnie. Biegam albo rano (to zawsze jest walka, nieraz heroiczna. Czasem przegrywam). Wolę wieczorem. Dłuższe wybiegania to sobota rano, kiedy jest cudownie, bo nie trzeba się śpieszyć i patrzeć co chwila na zegarek. Wtedy najłatwiej o “flow”, o którym pisał M. Csikszentmihalyi.
Podczas wyjazdów trzeba się przygotować – staram się spać w hotelach blisko parku lub plaży. Wiem gdzie biegać w wielu miastach. Trzeba często zaakceptować bieżnie zimą.
Godzenie tak licznych podróży z życiem rodzinnym jest największym wyzwaniem. Stąd po paru latach nadszedł dla mnie moment zatrzymania się, by pomiędzy kolejnymi lotami nie stracić tego, co w życiu najważniejsze.
Co daje Ci bieganie?
Daje wiele, skupmy się na 3 rzeczach. Po pierwsze – przewagę energetyczną, o której mądrze mówi Santorski. W intensywnej pracy z ludźmi to ogromna wartość. Po drugie – lepszy nastrój, kontakt z naturą i swoim ciałem. Nie jesteśmy zaprojektowani do siedzenia przy komputerach, czy używania tylko kciuka. Od 2 milionów lat mamy ciało stworzone do ruchu, do biegania. Pies husky da radę przebiec 100 km, ale wyłącznie w arktycznych mrozach. A tu proszę, Darek Strychalski pokonał właśnie paskudnie trudny ultramaraton Badwater (217 km), biegnąc ponad 45 godzin. Tylko człowiek tak potrafi. Wreszcie – to inwestycja w zdrowie fizyczne i wewnętrzny napęd, spójrzmy prawdzie w oczy, nie będziemy pracować do 63, 65 ani 68 roku życia. Będziemy pracować dużo dłużej. Jestem przed 40-stką, a mam lepszą formę niż 20 lat temu. Tylko dobra forma dziś da nam pogodną starość, pełną śmiechu przy winie zamiast godzin spędzonych w poczekalniach. Rzadko o tym myślimy – ale wielu naszych znajomych dobije 100 lat!
Czy Twoim zdaniem możemy powiedzieć, że w Polsce w ostatnim roku bieganie stało się modne? A może dzięki mediom społecznościowym i aplikacjom mobilnym biegacze są bardziej widoczni online?
Rzeczywiście, to jest najszybciej rosnący sport w Polsce. W parkach jest dużo więcej biegaczy niż 3-4 lata temu. Aplikacje mobilne mają swój udział, tworzą wręcz społeczną presję. To jednak duża pomoc i solidny zastrzyk motywacji, to ważne gdy chcemy stworzyć coś szczególnie trudnego – nowy nawyk. Na początku takie aplikacje bardzo mi pomagały, polecam je wszystkim. Po kilkudziesięciu postach/biegowych statusach warto już jednak dać odetchnąć naszym znajomym z Facebook’a. Widząc początkujących biegaczy, często widzę, że biegają za szybko, nie rozciągają się po biegu, nie rozgrzewają się, Warto czytać, by cieszyć się bieganiem i wpaść po uszy w to – chyba najzdrowsze z uzależnień!
::
Biegacie? Macie swoje cele, czasy, które chcecie złamać? Piszcie w komentarzach!