#darylosu a blogerzy

dary losu2

Znowu wybuchła aferka z blogerami w tle, więc skorzystam z tego, aby przed końcem roku nabić sobie odwiedzin. Podobnie zresztą jak Newsweek, który ją wywołał… A tak na poważnie to mamy święta i kurierzy mają pełne ręce roboty – zwłaszcza w czasach mody na #darylosu. Skąd ona się bierze?


Są tego dwa powody. Pierwszy to nic innego jak chęć manipulacji. Świadomej lub nie, ale jednak, ponieważ dawanie jest jedną z jej najskuteczniejszych form. Otrzymując prezent większość z nas odczuwa chęć rewanżu, czyli zrobienia czegoś dobrego osobie, od której ów prezent otrzymaliśmy. Objawia się to przez większą szansę spełnienia prośby (reguła wzajemności) lub wyrażenia pozytywnej opinii.

Drugi to wykorzystanie potencjału mediów społecznościowych do wygenerowania zasięgu. Takie kupowanie odsłon obarczone ryzykiem, że ktoś nie wrzuci fotki na Facebooka i Instagram. Bloger jest medium, któremu mocniej ufają internauci, dlatego też tysiąc odsłon kosztuje więcej niż 20-30 pln. Chłodna kalkulacja nakazuje blogerowi z zasięgiem 10 tys. wysłać #darlosu za 200-300 pln, bo to się po prostu zwróci.

::

#darylosu istniały na długo przed blogerami – oni je tylko nazwali. Wszelkiego rodzaju gifty były i są domeną osób wpływowych takich jak dziennikarze i celebryci. W przypadku tych drugich intencje wysyłek są aż nadto oczywiste. Trochę inaczej wygląda to w przypadku dziennikarzy, którzy bardzo często mają problem z rzeczami o dużej wartości, które przywozi 23 grudnia styrany kurier. Dziennikarz ma być podobno (ostatnio to się zmienia) obiektywny, więc powinien być wolny od wszelkiego rodzaju wpływów i manipulacji. A blogerzy? Słyszałem tylko o jednej blogerce, która odsyła gifty. Reszta z ich powodu cieszy się jak dzieci, aż im się uszy trzęsą…

::

Wielu przedstawicieli blogosfery obruszyło się z powodu publikacji Newsweeka (która po kilku godzinach została zdjęta ze strony WWW). Te kilka zrzutów ekranu pokazujących radość blogerów z powodu #darówlosu może mieć brzemienne w skutkach konsekwencje. Dlaczego? Ponieważ mogą oni być traktowani jak dzieci, które cieszą się ze wszystkiego: wafelka, świątecznej kartki, butelki alkoholu. Czy to jest pro? Raczej nie…

Jeśli zachowujemy się jak dzieci, nie dziwmy się, że tak też jesteśmy traktowani. Niestety nie mogę się oprzeć wrażeniu, że większość blogosfery czuje bardzo dużą potrzebę bycia dostrzeżonym, wybranym, ucałowanym i utulonym. Zupełnie jak… dzieci.

::

O instytucję #darówlosu wypytałem przy okazji Mikołaja Nowaka, czyli naczelnego komentatora zachowań ludzkich i blogerskich.

Co sądzisz o prezentach dużej wartości (telefony, zegarki) wysyłanych blogerom? Jak myślisz – czego oczekuje marka wysyłająca taki prezent?

Marka oczekuje darmowej reklamy – to proste. Prezent za prezent – takie zasady obowiązują dziś i pamiętaj, że to działanie perspektywiczne w kontekście budowania relacji z postaciami mającymi wpływ (Blogerzy) na swoje ogromne społeczności.
Z drugiej strony po co Bloger miałby później nawiązywać oficjalną współpracę z marką, która go wcześniej obdarowywała? Trochę overkill w każdą stronę, ale szerszej wyjaśnię to w tekście niżej. Rozpieszczanie top Blogerów na dłuższą metę nie ma sensu i szkodzi ich wizerunkowi tworząc wokół nich aurę łasych na podarki rączek. Ale nie ma nic za darmo…

Artur, obdarowywanie ma różne oblicza – pozytywne i negatywne. Chęć sprawienia przyjemności, łapówkarstwo, czy przekupstwo. W przypadku omawianego przez nas tematu chodzi o przekupstwo. Czy jako Bloger – osoba mająca wpływ na czytelników i tworząca jakość – chciałbyś być kojarzony z tak pejoratywnymi sformułowaniami?
Uważam, że Blogerów otrzymujących te prezenty po prostu na nie stać – nie muszą ich przyjmować, bo mogą je sobie kupić. Natomiast samo dawanie – szczególnie przed świętami – kiedy tyle trąbi się o akcjach charytatywnych oraz innych formach pomocy potrzebującym – o to chodzi i to drażni innych. Oczywistym jest fakt, że dawanie prezentów Blogerom jest obligatoryjne. A może to zwykła współpraca zabarwiona, by zamaskować komercyjny charakter? Pamiętaj, że większość blogów wypłynęła na niesamowitej autentyczności i szczerości twórców – komercja może atuty te podważyć, a słowo „prezent” wzbudza same pozytywne skojarzenia.
Przecież, kto daje jest szczodry, więc marka nie dość, że się promuje to jeszcze dba o PR. Te wszystkie #darylosu należy też rozpatrywać w szerszym aspekcie, a dokładniej przez pryzmat zazdrości, jaką generują. To przekłada się na buzz wokół marki i obdarowanego. Stąd ostatnia akcja z wkręcaniem czytelników (a raczej branży) w rzekome prezenty od Apple. Być może była to forma wyszydzenia tego całego procederu zwanego #darylosu? Ale Blogerzy szydzą z Blogerów? W kraju, w którym politycy szydzą z polityków, nikogo to nie powinno dziwić.
Dziś Instagram pokazał mi tylko kilka giftów jakie Maffashion otrzymała od wielu marek; Blogerka modowa zebrała wszystkie na jednym planie i zrobiła zdjęcie, które potem udostępniła na @maffashion_official via Instagram. Wątpię, aby był to element współpracy reklamowej, bo raczej Nike nie chciałby występować w jednej scenerii z Aldo, Spritem, itd., a Maff zagrała sprytnie – zrobiła wszystkim prezentom jedno zdjęcie i pozamiatała. Natomiast śmieszy mnie lansowanie się giftami niskobudżetowymi takimi jak gadżety promocyjne, o które ludzie chętnie bili się w różnych konkursach na Facebooku, czy kiedyś na Gronie. Jednak Bloger docenia gest; docenia to, że zainteresował się nim podmiot mający wpływ na innych w ujęciu masowym. To może oznaczać wyróżnienie, ale chciałbyś być wyróżniony batonikiem, smyczką i kubkiem? Ja bym się obraził 😉 Z drugiej strony – obiektywnie rzeczy biorąc – od czegoś trzeba zacząć jeżeli już chce się być Blogerem obdarowywanym prezentami za swoją działalność.
Na szczęście są jeszcze Blogerzy, dla których największym prezentem – i to przez cały rok – pozostaje zaangażowanie ich czytelników w treści, które im dostarczają.

Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że tego typu prezenty to forma manipulacji?

W grę wchodzi spryt i to, w jaki sposób marka jest w stanie zadowolić Blogera, by via jego połechtane ego dostać się do jego publiczności. To trochę omijanie typowo reklamowej rzeczywistości i wątpię, aby Blogerzy otrzymujący kosztowne prezenty byli na tyle głupi, że ulegaliby próbom przekupienia ich. W przypadku otrzymania kosztownego prezentu odesłałbym go i poprosił o współpracę. To byłaby dla mnie realna korzyść. Sam prezent to próba ominięcia oficjalnej współpracy, która przekłada się na moje realne zdolności biznesowe. Zatem jeżeli Bloger publikuje zdjęcie kosztownego prezentu tuż po otrzymaniu go to znaczy, że poniekąd dał się zmanipulować. Jednak energię tę można odwrócić i tu przykładem dobrego zachowania jest wg mnie Maffashion, która wrzuciła wszystko do jednego worka, wymieszała i pokazała swojej publice. I teraz pytanie – kto na kim zagrał?

Co dostał Mikołaj Nowak?

W swoim życiu byłem wynagradzany na przykład za szczególne osiągnięcia w pracy. Zdarzyło mi się dostawać jakieś zdobycze techniki natomiast nie przeszło mi przez myśl, aby się nimi chwalić na moich profilach. Jednak różnica między mną, a Blogerami jest taka, że ja nie nawiązuję współpracy reklamowej. Oni mają znacznie szerszy zasięg. Otrzymałem kiedyś propozycję od międzynarodowej firmy, że w zamian za wynagrodzenie miałbym zachwalać ich produkt na moim prywatnym profilu. Odmówiłem. To byłoby zwyczajnie nie fair w stosunku do osób, które mnie obserwują, bo ja tego produktu nie czułem i nie miałem ochoty go używać. To dość naturalna reakcja. Jestem wdzięczny ludziom obserwującym mnie za to, że poświęcają swój czas moim treściom i dlatego nie chcę im dawać tego, za co tylko ja dostałem korzyści. Nie lubię imputować w ten sposób co jest fajne, a co nie.

::

EDIT: 22 grudnia 2013

Cała sprawa z artykułem na Newsweeku wymaga sprostowania. Zamieszczam zatem komentarz Marcina Perfuńskiego, który rzuca nowe światło na całą sprawę:

„Przy całej słuszności Waszych obserwacji dotyczących zjawiska #darylosu pominęliście kilka istotnych faktów z „aferki” z Newsweekem:
– wśród 10 screenów w tamtym artykule (a właściwie galerii) tylko 4 pochodziły z fan page’y. Reszta to były PROFILE PRYWATNE (to był, moim zdaniem, główny powód zdjęcia tekstu przez Newsweek). Jak już pisałem u siebie: „Na fan page’u JESTEM blogerem, na profilu prywatnym jestem NIE TYLKO blogerem”;
– jedna osoba pokazała czekolady, które sobie KUPIŁA, a przecież tematem tekstu miał być blogerski lans za #darylosu;
– ja pokazałem prezent, który otrzymałem od Monolith Video jako pracownik Edipresse Polska, a nie bloger. Wtedy nie byłem tego pewny (dlatego wrzuciłem foto prywatnie, a nie na fan page’a), ale teraz mogę to potwierdzić oficjalnie – to nie był gift dla blogera.
– jeden z blogerów dostał prezent urodzinowy, a nie świąteczny, a to o świątecznych giftach miał traktować artykuł;
– no i tekst zawierał błędy merytoryczne, np. blog był nazywany portalem.
Newsweek zachował się w porządku i szybko usunął wadliwy materiał. IMHO sytuacja z nimi jest już czysta.”

Jednak czy usunięcie artykułu pomoże? Raczej jeszcze bardziej może zaszkodzić. Moim zdaniem Newsweek powinien zostawić galerię (bo artykułem tego nazywać nie wypada) i zamieścić przy nim odpowiednie sprostowanie. W obecnej sytuacji setki, jak nie tysiące osób, wyrobiły sobie, zapewne niezbyt przychylną, opinię na temat blogerów. Szkoda została poczyniona. Obowiązkiem tak znanego tytułu jak Newsweek powinno być wyprowadzenie Czytelników z błędu, a nie odcięcie od informacji.

Przy okazji, warto się zastanowić, czy w tej sytuacji nie wchodzi w grę prawo prasowe, które wręcz nakłada obowiązek na wydawców emitowania, drukowania sprostowań pod groźbą kary finansowej lub ograniczenia wolności.

O autorze

Pracę z mediami społecznościowymi rozpocząłem w 2010 roku w agencji Ogilvy Interactive. Kolejne doświadczenie zdobywałem jako dyr. ds. mediów internetowych w magazynie branżowym Brief oraz product manager w Grupie Onet-RAS oraz social media manager w Edipresse Polska.  Czytaj więcej >

POLULARNE WPISY

Zobacz również na moje szkolenia

DODAJ KOMENTARZ