Liczba fanów jest najważniejsza

fani (1)-min

Czasami warto usiąść i przemyśleć pewne sprawy ponownie. Jedną z takich spraw jest to jak przeciętny użytkownik Facebooka postępuje. Skupiamy się na zaangażowaniu, które chcielibyśmy, aby zamieniło się w decyzje zakupowe. Liczymy „lubię to”, komentarze i udostępnienia pod naszymi postami i czekamy na zasięg wiralowy, a powinniśmy cofnąć się o krok do tyłu i zastanowić się czemu w ogóle lubimy fanpage.

Jak dobrze wiemy Facebook jest przeładowany treściami. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że edgerank ukrywa przed nami ponad 3/4 z nich. Wynikiem tego jest to, że przetwarzamy więcej treści kosztem głębokości ich przetwarzania. Oceniamy czy coś jest dobre lub złe, mając zaledwie jedną, dwie wskazówki. Na Facebooku głównymi wskazówkami jest liczba fanów fanpage’a oraz nasi znajomi, którzy go lubią. 

Weźmy dla przykładu fanpage nowego napoju. Wchodzimy na niego, widzimy 1532 fanów, dodatkowo żaden z naszych znajomych nie jest fanem. Jaki wniosek wysnuwamy? „Firma krzak, mało fanów więc pewnie mało osób ten napój zna i jeszcze mniej pije” (takiego osądu większość z nas dokonuje w ułamku sekundy i nawet nie spojrzy na treści zamieszczane przez ten fanpage). A co jeśli ten sam napój ma 21952 fanów i w tym dwóch naszych znajomych? „Konkret! Polubię ich i zobaczę co tam piszą na tym swoim fanpage’u.”

Zawsze robiliśmy to co inni. Chodzimy do kina na filmy, które obejrzały miliony, czytamy książki, które sprzedały się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy. Jest to tak zwany „społeczny dowód słuszności” Cialdiniego. Czysta psychologia, która działa w mediach społecznościowych.
Rok temu oficjalny fanpage Facebooka zapytał swoich fanów „Over 45 million people have connected with the Facebook Page. What makes you want to follow a Page?” 

Podobnie jak większość (obecnie 86k odpowiedzi) zaznaczyłem, że śledzę marki ponieważ moi znajomi to też robią. Idąc dalej tym tropem należy oczekiwać, że im więcej fanów ma dany fanpage, tym większa szansa na znalezienie się wśród nich jakiegoś naszego znajomego. A to bardzo zwiększa prawdopodobieństwo polubienia go przez nas.

W tym momencie na ramieniu wielu z nas pojawia się diabeł, który kusi. Sugeruje, żeby nie męczyć się na początku i szybciej uzyskać efekt „kuli śniegowej” poprzez zdobycie w każdy możliwy sposób jak największej liczby fanów (farmy fanów, kupno fanów, skrypt auto like na stronie). Po 15 tysiącach fanów zaczniemy „na poważnie” działać ponieważ znacząco zwiększy się konwersja odwiedzin fanpage’a na nowych fanów.

W psychologi, a zwłaszcza w genetyce są pewne rzeczy, o których nie mówi się głośno (przeciętna osoba o blond włosach jest mniej inteligentna od przeciętnego bruneta bądź brunetki itp), dlatego też i ja nie skomentuje sugestii naszego diabełka…

To w takim razie po co zamieszczać angażujące treści? Po polubieniu strony edgerank pozycjonuje ją wysoko w naszym newsfeedzie. Dzięki temu zapewne zobaczymy kilka wpisów (kontakt z przekazem reklamowym, GRP as fuck!), które pozwolą nam bliżej się zapoznać z produktem lub usługą. Jeśli będziemy zaciekawieni to skomentujemy lub udostępnimy wpisy co utrzyma wysoki edgerank dla danego fanpage’a. Większa liczba kontaktów z treściami fanpage’a wpłynie na lepsze zapamiętanie produktu, wyglądu opakowania lub logotypu i … rozpoznania go na półce sklepowej 🙂

Macie odmienne zdanie na ten temat? Zapraszam do dyskusji w komentarzach!

O autorze

Pracę z mediami społecznościowymi rozpocząłem w 2010 roku w agencji Ogilvy Interactive. Kolejne doświadczenie zdobywałem jako dyr. ds. mediów internetowych w magazynie branżowym Brief oraz product manager w Grupie Onet-RAS oraz social media manager w Edipresse Polska.  Czytaj więcej >

POLULARNE WPISY

Zobacz również na moje szkolenia

DODAJ KOMENTARZ